Świadectwo 1
Kochani Bracia i Siostry w Panu!
Pragnę podziękować Wam za Waszą modlitwę w czasie mojej choroby. Jako wyraz mojej wdzięczności pragnę podzielić się moim świadectwem, aby służyło Waszemu umocnieniu.
Przełomowym momentem w moim życiu były rekolekcje ignacjańskie, które odbyłam w sierpniu ubiegłego roku. Od tego momentu wiedziałam, że Pan Jezus prowadzi mnie z Sobą do Jerozolimy. Wiadomo, dlaczego Jezus szedł tam ostatni raz. Miałam świadomość, że Pan Bóg przygotowuje mnie do czegoś trudnego, ale nie czułam lęku. Czy można się bać, gdy On sam Cię prowadzi?
W kwietniu, po wielu różnych badaniach, lekarze postawili diagnozę: chłoniak złośliwy. Gdy mój mąż się dowiedział, płakał, a ja – byłam szczęśliwa. Nagle zobaczyłam wszystko w zupełnie innym świetle. Zrozumiałam, że jeśli człowiek odnajdzie Boga, to już zupełnie nic więcej nie jest mu do szczęścia potrzebne. Martwiłam się tylko, jak mój mąż poradzi sobie z wychowaniem trójki naszych dzieci. Miałam jednak silne przekonanie, że cokolwiek się zdarzy w naszym życiu, będzie to na chwałę Pana. Dlatego nie czułam i nie czuję żadnego lęku.
Przed rozpoczęciem chemioterapii przyjęłam sakrament chorych. W niesamowity sposób odczułam, jak bardzo mnie Pan Bóg umocnił i podniósł na duchu. Niewiarygodne, ale byłam naprawdę szczęśliwa, jak nigdy dotąd. Przedtem byłam osobą często zamyśloną, spiętą, zestresowaną, bez uśmiechu. Teraz wszystko to, co przedtem mnie frustrowało, stało się bez znaczenia. Przepełniała mnie niepojęta radość. Musiało to być widoczne na zewnątrz, ponieważ wszyscy wokół ze zdziwieniem stwierdzali, że świetnie wyglądam! A przecież schudłam 10 kg, już po pierwszej chemii wypadły mi włosy i ledwo trzymałam się na nogach…
Kiedyś często wpatrując się w krzyż naszego Zbawiciela, pytałam: „Jezu, jak to możliwe, że chrześcijanin, który rozważa Twoją mękę, ma być człowiekiem radosnym? To jest nie do pogodzenia!”. Jezus mi odpowiedział. Poprzez moją chorobę przekonałam się, jak wielką wartość ma cierpienie. Bóg przyjął ludzkie ciało, aby doświadczyć męki i śmierci. Od tej pory każdy ludzki ból zbliża do Boga. Każde cierpienie ofiarowane Jezusowi pociąga nas ku Zmartwychwstałemu. Jeżeli coś warto w życiu robić, to właśnie cierpieć, bo tajemnica krzyża, to tajemnica Miłości.
Ks. Twardowski pisał, że „nie ma nieszczęść, są tylko cierpienia”. Są one wielką łaską, dlatego jestem wdzięczna Bogu za dar mojej choroby, za łaskę doświadczenia radości i pokoju w cierpieniu oraz za uzdrowienie mojego ciała i – przede wszystkim – duszy.
Zaraz na początku mojej choroby mój tata wraz z moim najstarszym synem, pojechali do Częstochowy, prosić Matkę Bożą o wsparcie. Rzeczywiście doświadczyłam dzięki jej wstawiennictwu wielu łask. W zdziwienie wprawia fakt, że w czasie leczenia natrafiałam na nadzwyczajnych lekarzy; leczenie, badania, wizyty przebiegły niezwykle sprawnie, kolejne chemie znosiłam bardzo dobrze. Pomimo znikomej odporności organizmu w czasie chemioterapii, nie zaraziłam się od własnego dziecka, którym się zajmowałam, ani ospą, ani zapaleniem oskrzeli, ani nawet katarem! Poznałam jak wielką moc ma modlitwa różańcowa. W trudnych momentach nawet samo trzymanie różańca w dłoni przynosiło mi ulgę.
O swojej przyjaźni zapewniła mnie również św. Tereska od Dzieciątka Jezus. W dniu jej liturgicznego wspomnienia, 1 października byłam rano na mszy św. Zwyczajem mojej parafii święciliśmy róże, na znak łask, które Teresa obiecała zsyłać z Nieba. Wtedy pierwszy raz poprosiłam o swoje uzdrowienie: „Teresko, proszę Cię nie chcę już więcej chemii…”.
Tego samego dnia o 15.00 dostałam maila z wynikami badania PET, w którym stwierdzono, że w moim organizmie nie ma już żadnych aktywnych komórek nowotworowych! Wynik badania miał przyjść po dwóch tygodniach, a przyszedł zaledwie po kilku dniach, 1 października. To nie był przypadek!
Za wszystkie łaski składam wielkie dzięki Panu Bogu!
Nie umiem dziękować Ci, Panie, bo małe są moje słowa. Zechciej przyjąć moje milczenie
i naucz mnie życiem dziękować.
Chwała Panu!!!
Świadectwo 2
Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus,
Chcę podzielić się z Wami świadectwem mojego uzdrowienia duchowego i fizycznego. W 2012 roku zaczęły mnie boleć stawy. Ból był bardzo silny. Nikt nie potrafił mi pomóc. Zostałam sama. Ból i moja bezradność doprowadziły mnie do ciężkiej depresji. Pojechałam do zielarki i piłam zioła. Niestety, nic nie pomagało, było coraz gorzej. Trafiłam na oddział reumatologii do Krosna. Tam postawiono diagnozę: RZS (reumatoidalne zapalenie stawów, czyli gościec stawowy postępujący). Kompletnie się załamałam. Przestałam jeść, schudłam, straciłam chęć do życia. Z tego powodu trafiłam na oddział psychiatryczny. Po wyjściu ze szpitala nadal ból stawów był nie do wytrzymania, mój organizm przestał się bronić. Z pomocą przyjaciół dostałam się do Krakowa. Tam lekarz powiedział mi, że stan zapalny jest tak duży, że grozi mi sepsa. Dalej nie mogłam się pogodzić z chorobą, nie mogłam chodzić, nic w domu nie robiłam. Miesiąc czasu nie wychodziłam z łóżka. Drugi raz karetka zabrała mnie na oddział psychiatrii. Cały czas płakałam i myślałam, czy jeszcze kiedyś będę normalnie żyć? Z trudem zeszłam na Mszę św. do kaplicy szpitalnej, nie mogłam wytrzymać bólu psychicznego i fizycznego. Podczas Mszy św. usłyszałam słowa pieśni „Będę śpiewał Tobie, Mocy moja. Ty Panie jesteś mą nadzieją. Tobie ufam i bać się nie będę”. Pomyślałam sobie wtedy „Panie Jezu, tylko Ty możesz przywrócić mnie do normalnego życia. Tylko Ty jesteś moją nadzieją i nie mogę się bać.” W tym czasie moja rodzina odmawiała Nowennę Pompejańską. Prosili Matkę Bożą o moje uzdrowienie i uwolnienie. Z dnia na dzień zaczęłam się coraz lepiej czuć psychicznie. Dni, miesiące mijały, aż pewnego dnia kuzynka zabrała mnie pierwszy raz do Skołyszyna na Mszę św. o uzdrowienie i na nocne czuwanie na Zesłanie Ducha Świętego. To, co wtedy przeżyłam, nie potrafię opisać. Poczułam radość, która trwa nieustannie w każdej chwili mojego życia. Przez moją chorobę bardzo się nawróciłam. Zrozumiałam, że to nie kara, tylko błogosławieństwo. Czuję przez cały czas opiekę Ducha Świętego. Pan Bóg postawił na mojej drodze wspaniałych lekarzy w Gorlicach i Krakowie, którzy okazywali mi dobre serce i opiekę, abym wróciła do sprawności fizycznej i psychicznej. Pan Bóg miał dla mnie cudowny Plan. Zaprowadził mnie do wspólnoty modlitewnej „Odnowy w Duchu Świętym”, gdzie mogę rozwijać swoją wiarę, gdzie otaczają mnie wspaniali, dobrzy ludzie.
W styczniu tego roku (2016) byłam w Zakliczynie na nocnym czuwaniu. Ojciec prowadzący modlitwę powiedział, że nikt nie wyjdzie nie obdarzony łaską od Pana Boga. W ciszy mówiłam sobie „Panie Jezu, dziękuje Ci za to, że nic mnie nie boli, że mogę być w tym cudownym miejscu, że mogę uwielbiać Cię śpiewem. Jeśli jest taka wola Twoja, to proszę, uzdrów mnie całą.” Po dwóch tygodniach zrobiłam badanie, które wykluczyło stan zapalny. CRP i OB wynosiło 0. Wołałam na głos „Panie Jezu, jaki Ty jesteś cudowny!”
Jestem po dwóch operacjach kolana.12 razy miałam punktowane kolano, ponieważ ciągle zbiera się w nim płyn i trzeba go ściągać. Miałam 4 razy wywołany chemicznie stan zapalny stawu kolanowego, żeby zniszczyć stale narastającą błonę maziową. Te cierpienia przyjmuję z pokorą, bo wiem, że w tych ranach jest PAN JEZUS. To On mi daje siłę, abym się nie załamywała.
W Krakowie dostałam się do „Programu leczenia biologicznego”, który mi bardzo pomógł. Częstym powikłaniem po nim jest chrypka, która utrzymywała mi się przez miesiąc. Brałam rożne leki i nic nie pomagało, aż zaczęłam z wielką wiarą pić olej egzorcyzmowany i mówiłam „Panie Jezu, uzdrów moje gardło, bo ja chcę śpiewać dla Ciebie!” Po czterech dniach chrypka zniknęła i nie powróciła. Mogę spokojnie powiedzieć, że jestem bardzo szczęśliwa. Nie boję się bólu i cierpienia. Jestem umocniona Duchem Świętym. Cokolwiek mi Pan ześle, wiem, On będzie ze mną. Troski i kłopoty powierzam Panu Bogu. Nie mam żadnych problemów. Wyszłam z bardzo ciężkiej depresji i silnego zapalenia stawów! Dziękuję PANU JEZUSOWI za nieustanną radość, za uzdrowienie ciała i duszy!
PANIE JEZU! Jestem taka szczęśliwa, że chciałabym tańczyć dla Ciebie, jak król Dawid, ale jeszcze nie potrafię! Niech będzie błogosławiona moja choroba, w której Pan Bóg obdarzył mnie zdrowiem! „To mój Pan wiele mi uczynił, On moim Bogiem. To mój Pan wiele mi uczynił. On mnie uzdrowił!”
Agnieszka
Świadectwo 3
Dzięki Ci Jezu za Twą opiekę,
Za wsparcie woli przetrwania.
Wiara w Twą miłość sił nam dodaje
Do codziennego działania.
Wierzymy Jezu w Twoje Miłosierdzie.
Przepuść nam grzechy, błagamy.
Z Twoją pomocą będziemy lepsi,
Bo w walce z grzechem wytrwamy.
Pomóż nam Jezu wybrnąć z kłopotów,
Pomóż nam pospłacać długi.
Rodzinę naszą przytul do siebie.
Już rozumiemy czas próby.
Zbyt zadufani byliśmy w sobie,
Sądząc, że bez Twej pomocy
Sami możemy sobie poradzić,
Bez Ciebie przez życie kroczyć.
Tyś nas doświadczył i dałeś poznać
Co strach o jutro, co bieda.
I nauczyłeś, co to pokora.
To dar od Ciebie, ta wiedza.
Zdrowie i siły daj nam do pracy,
Byśmy Cię czynem chwalili,
Chyląc przed Tobą głowy w pokorze,
Zawsze już wierni Ci byli.
Małgorzata
Świadectwo 4
„To mój Pan, wiele mi uczynił. On moim Bogiem…”
Do udziału w Seminarium Odnowy w Duchu Świętym skłoniło mnie gorące pragnienie umocnienia mojej wiary, które nosiłam w sobie od dawna.
Wobec trudności, jakie spotykały mnie w ostatnim czasie, czułam się bezsilna. Osłabienie więzi z Chrystusem w mojej rodzinie sprawiało mi ogromny ból. Zdawałam sobie sprawę, że nie wszystko zależy ode mnie. Czułam, że potrzebuję mocnego wsparcia.
Pierwsze spotkanie odbyło się 21 października 2016r. i rozpoczęło się Mszą Świętą. W wygłoszonej homilii ks. Proboszcz, Stanisław Ruszel, w bardzo głęboki sposób wprowadzał obecnych w rozumienie prawdziwego sensu życia człowieka. Również na spotkaniach w grupach otrzymywaliśmy dodatkowe słowo, które pomagało nam uchwycić sens poruszanych zagadnień. Tak było przez dziewięć kolejnych tygodni, gdzie każdy dzień dodatkowo wypełniony był modlitwą osobistą w oparciu o wybrane fragmenty Pisma Świętego. W grupach mogliśmy dzielić się doświadczeniem spotkania z Jezusem oraz swoim życiem.
Na początku było odkrywanie w sobie tych wartości, które Bóg złożył w moim sercu – miłości. Boża miłość to skarb, który sprawił, że moje życie nabiera teraz nowych blasków. Poczuć się dzieckiem Bożym, chcianym i kochanym, kimś jedynym i wyjątkowym, to wielka łaska, za którą jestem ogromnie wdzięczna. Wyrosłam w przeświadczeniu, że na wszystko muszę zasłużyć. Nie wiedziałam, że Bóg kocha za darmo. ”Oto wyryłem cię na obu dłoniach, twe mury są ustawicznie przede Mną” – mówi Bóg (Iz 49, 16).
Kolejne tygodnie przybliżały nam Osobę Jezusa Chrystusa jako Zbawiciela i jako brata. Przygotowania do Jubileuszowego Aktu Przyjęcia Jezusa Chrystusa za Króla i Pana, głęboka modlitwa i podjęte wyrzeczenia sprawiły, że Jezus stał się dla mnie jeszcze bardziej bliski i mocniej kochany.
Uznanie siebie za grzesznika sprawiło mi sporo problemów. Bóg jednak dwukrotnie przyszedł do mnie ze słowem, które sprawiło, że dostrzegłam w sobie grzech i nadzieję na uzdrowienie. Słowo Boże dało mi moc do walki ze złem w sobie.
Nawrócenie – uzdrowieniem człowieka. To kolejny temat rozważany podczas Jezus Chrystus w drodze do Jerozolimy dokonał wielu uzdrowień. Rozważając fragmenty Pisma Świętego mówiące o Jego ogromnej miłości do grzesznika, mogłam odnaleźć siebie w wielu uzdrowionych osobach, ale najmocniej przemówiła do mnie perykopa o uzdrowieniu kobiety cierpiącej od wielu lat na upływ krwi. Jej determinacja, a także ogromna szczerość wobec Jezusa, sprawiły, że sama zapragnęłam dotknąć się Jego płaszcza i powiedzieć Mu wszystko. W trakcie przygotowania do generalnej spowiedzi napotykałam jeszcze wiele trudności, ale Jezus wyraźnie mi powiedział: „Jeśli cię nie umyję, nie będziesz mieć udziału ze Mną” (J 13, 8). Jestem bardzo wdzięczna Bogu za dar Jego Miłosierdzia, za wewnętrzną wolność i pokój serca.
W tym miejscu pragnę podziękować Matce Bożej, Oblubienicy Ducha Świętego, za czułą obecność, za opiekę i wsparcie w trakcie przeżywania Seminarium Odnowy w Duchu Świętym. W czasie Adwentu, podczas Nowenny przed uroczystością Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny i parafialnego Odpustu z miłością mogłam trwać u Jej stóp i wsłuchiwać się w Boże słowo. Święty Jan od Krzyża napisał kiedyś wiersz o Słowie Bożym, który mi nieustannie towarzyszył: „Dziewica Przenajświętsza Ze Słowem Bożym w łonie Do ciebie przyjdzie z drogi Jeśli Jej dasz schronienie” . Tak Maryjo, pragnę, aby Boże Słowo we mnie żyło i rodziło się jako dar dla drugiego człowieka.
Oddana Jezusowi, wsparta miłością Matki z nadzieją oczekiwałam najpiękniejszej chwili – oddania Duchowi Świętemu. Chrzest w Duchu Świętym miał wyjątkową oprawę: w czasie Eucharystii, cała ogarnięta modlitwą Kościoła. Jezus dokonał we mnie nowego stworzenia. Uzdrowił moją samotność, wziął na Siebie moje cierpienie, a mnie zapewnił o Swojej miłości przekazując mi następujące słowa: „Jesteś przepiękną córką Ojca niebieskiego. Dałem Ci te wszystkie cierpienia, bo umiłowałem cię w szczególny sposób. Moja miłość wylewa się na ciebie. Kocham cię. Ja jestem tym, który prostuje twoje ścieżki. Ja wyciągam swe ręce i karmię cię do syta”. Czyż można oprzeć się takiej Miłości? Nie. Ja też Cię kocham Panie Jezu. Prowadź mnie Panie Twoimi drogami, pomóż odkrywać Twój plan na moje życie i naucz mnie słuchać. Amen. Amen.
Przeżyte dziewięciotygodniowe rekolekcje stanowiły dla mnie swoistą Wielką Nowennę przed Bożym Narodzeniem, narodzeniem Boga w moim sercu. Niosąc swoją przeszłość i umocniona wzajemną wiarą i modlitwą wspólnoty z nadzieją spoglądam w przyszłość.
„…To mój Pan, wiele mi uczynił. On mnie uzdrowił.”
H.W.
Świadectwo 5
Kochani, rok temu weszłam na stronę internetową Stowarzyszenia Pomocników Mariańskich, którzy działają na misjach i przeczytałam informację, że wkrótce rozpocznie się Nowenna do Św. O. Stanisława Papczyńskiego, i w związku z tym można składać intencje i ofiary na Msze św. w tych sprawach. Ja wysłałam intencje, złożyłam ofiarę i odmówiłam nowennę. Jej tekst wydrukowałam i rozdałam do odmawiania kilku znajomym, którzy potrzebowali uzdrowienia, m.im mojej koleżance Agnieszce. Wiedziałam, że ona nie korzysta z Internetu, nie wysłała też żadnej ofiary, bo jej o tym nie mówiłam, tylko zachęciłam ją do odmawiania nowenny. Również kilku innych znajomych informowałam o tym, że w Internecie mogą znaleźć tekst Nowenny do św. O.Stanisława Papczyńskiego. Osobiście zainteresowałam się życiem i działalnością tego Świętego, który nie był mi wcześniej znany. Czytałam o wielu cudach wyproszonych przez Jego wstawiennictwo.
Odmawiając nowennę modliłam się o moje uzdrowienie, ale go nie otrzymałam. Po pewnym czasie spotkałam Agnieszkę i wielkie było moje moje zaskoczenie, gdy się dowiedziałam, że ona została uzdrowiona z guzka piersi, ale jak powiedziała, „odmawiała Nowennę do św. Stanisława Papczyńskiego nie jeden raz, ale 3 razy pod rząd i została wysłuchana”. Chwała Panu! Pan Bóg nie ma względu na osoby!
W załączeniu przesyłam również świadectwo uzdrowienia Agnieszki, aby słabych i chorych podnosić na duchu i wzmacniać ich wiarę. Niech Jezus będzie uwielbiony we wszystkich, których uzdrawia!!! Niech dobry Bóg zsyła na Was zdroje łask!
Pozdrawiam.M.C.
Świadectwo uzdrowienia Agnieszki
będzie pochwalony Jezus Chrystus! Mam na imię Agnieszka. Rok temu w kwietniu wykryto u mnie guzka piersi wielkości 2 cm. Troszkę się załamałam. Prosiłam Ducha Świętego, aby pokierował, co mam robić. Szybko udałam się do lekarza, zrobił biopsję. Cały czas na Mszach św. prosiłam o cud uzdrowienia. Biopsja wyszła dobrze, bez komórek rakowych, ale guzek dalej był. Wtedy odmówiłam Nowennę do św. Stanisława Papczyńskiego, prosząc przez jego wstawiennictwo, aby wszystko się wchłonęło. Po trzech miesiącach lekarz prowadzący zrobił mi USG kontrolne i powiedział słowa, których nigdy nie zapomnę: ”…jest czysto…”. Panie Jezu, kiedy przypominam sobie tę chwilę, to do dziś nie wiem, jak mam Ci dziękować. Ogłaszam Twoje zwycięstwo nad wszelkimi chorobami! CHWAŁA PANU!!!
Świadectwo uzdrowienia kręgosłupa
Panie Jezu, pragnę złożyć podziękowanie za cud uzdrowienia mnie z ciężkiej choroby kręgosłupa. Podczas Mszy Świętej o uzdrowienie prosiłam o ratunek, ponieważ nie mogłam się poruszyć ani uklęknąć. Ból ogromny nie opuszczał mnie od dłuższego czasu. Gorąco się modliłam, abym mogła wrócić do domu. Ale wierzyłam, że Pan Bóg Miłosierny mi pomoże. I tym razem nie zawiodłam się. Po błogosławieństwie i nałożeniu rąk przez Ojca, który odprawiał Mszę Świętą, mogłam lepiej się poruszyć i do domu wróciłam bez problemu. Na drugi dzień wykonywałam wszystkie ciężkie prace i pojechałam do córki zdrowa i uśmiechnięta. Upłynęło kilka miesięcy, a ja nie pamiętam o miejscu, które było tak ogromnie bolesne. Panie Jezu, dziękuję serdecznie i wysławiać Cię będę do końca mojego życia, że mnie uleczyłeś!
Gorlice, 24.11.2017
Podziękowanie za uzdrowienie
Panie Jezu, dziękuję Ci za uleczenie mojego oka !
Gorlice, 24.11.2017